Najciekawsze wnioski z wywiadu Bartka i Kuby z Ralphem Buchlerem
Wywiad z dr Ralphem Buchlerem to oczywiście uczta dla osoby myślącej poważnie o odstawieniu chemii ze swej pasieki. W Europie chyba nikt tak długo i metodycznie nie zajmował się zagadnieniem uwolnienia pszczelarstwa z objęć regularnie stosowanej chemii, jak on.
Wykorzystując jego pobyt na konferencji w okolicach Krakowa, koledzy z "Wolnych Pszczół" przeprowadzili z nim bardzo ciekawy wywiad.
dr Buchler wykłada podczas National Honey Show (2019 - https://youtu.be/4DVm_L7Fkqc?si=SKNBL25kHyOznx1F)
Jak do tej pory przesłuchałem 40 minut. Będę odsłuchiwał dalej, ale na gorąco, oto najważniejsze, warte odnotowania rzeczy.
Zacznę od kluczowej:
Co nam daje przejście na metody biotechniczne, dla selekcji pszczół tolerancyjnych
Do niedawna w dyskusjach internetowych dominowało przekonanie, że o ile może to być sposób na zachęcenie pszczelarzy, niejako do postawienia pierwszych kroków na drodze do bezchemiczności, to jednak samo w sobie - zamieni po prostu jedną metodę usuwania warrozy, na inną, mniej szkodliwą. Może to ewentualnie pomóc w wytworzeniu lepszego ekosystemu w ulach, ale tak... bez selekcji samych pszczół, raczej dzięki metodom biotechnicznym do pszczół tolerancyjnych się nie zbliżymy.
Ale się myliliśmy.
W tym wywiadzie Ralph rzuca nowe światło na to zagadnienie. Zacznijmy od zwrócenia uwagi, na czym dokładnie polega różnica między chemicznym, a biotechnicznym zwalczaniem warrozy, oraz jakie są tego skutki.
Najpier chemiczne zwalczanie warrozy: Przede wszystkim idzie za nim ryzyko odłożenia pozostałości substancji aktywnej w ulu i poważnego zakłócenia pracy rodziny pszczelej.
Czy stosujemy niemal-eko kwasy, czy syntetyczne substancje, skutkiem chemii jest zatem to,
- że pszczelarze unikają stosowania jej w szczycie sezonu, kiedy pszczoły zbierają miód.
- Odkładają zatem moment zwalczania warrozy do momentu, kiedy to w sierpniu, wrześniu - pozyskanie miodu się kończy.
Jakie to ma z kolei konsekwencje? Oto najważniejsze:
- Jest to już w sezonie moment zbyt późny, by uchronić rodzinę pszczelą przed zimowaniem na pszczołach uszkodzonych przez warrozę. Te pszczoły jako larwy były uszkadzane w lipcu i na początku sierpnia!
- Jest to zarazem moment, kiedy mamy najgorszy stosunek liczby roztoczy do liczby pszczół w rodzinie, zatem największe ryzyko porażenia wirusami. One zostaną nawet po wytruciu całej warrozy i będą dalej robiły swoją robotę, kiedy już rodzina znajdzie się w kłębie zimowym (zatem wzrośnie jej podatność na transmisję tych wirusów między robotnicami).
- I wreszcie (to powinno naprowadzić nas na pewien trop) "wyzerowane" z warrozy jesienią rodzinki, czy to oporne, czy też varroa-naiwne, w większości rozwiną się wiosną i dotrwają do momentu wypuszczenia trutni. Prawie nikt nie ma problemów z warrozą w kwietniu, maju, czy czerwcu. Pszczoły wtedy rozwijają się szybciej niż ona.
- To prowadzi nas do sytuacji, kiedy nasze zabiegi zrównują szanse pszczół nieprzystosowanych, na przekazanie genów do otoczenia. Nie tak to ułożyła natura: wypuszczenie trutni - powinno być przywilejem najzdrowszych, najlepiej dostosowanych rodzin. Jesienne zwalczanie warrozy - stawia tę zasadę niejako na głowie.
A co zmienia w tej układance, zdaniem dr Buchlera, przejście na metody biotechniczne?
Cały myk tych metod polega na tym, że możemy zastosować je w szczycie sezonu. Pod koniec czerwca, na początku lipca, przed wychowem pszczoły zimowej. Odpowiednia synchronizacja z pożytkiem głównym może nawet zwiększyć zbiory miodu.
Skutków tego będzie kilka:
- Nie będzie potrzebne zwalczanie pasożyta przed zimą. Najwięcej szkody warroza robi na larwach. Jeśli w okresie zasklepienia pszczoły zimowej przypadnie minimum rocznego porażenia - nie uczyni ona szkody rodzinie pszczelej, aż do następnego sezonu.
- A najważniejsze: najwyższa wartość porażenia przypadnie na maj i czerwiec, kiedy większość warrozy siedzi w czerwiu trutowym. Co to oznacza: że te rodziny, które dopuściły do nadmiernego rozwoju pasożyta, będą miały gorsze, chore trutnie. Ten fakt zmienia genetyczny krajobraz trutowisk na sprzyjający genom warrozo-oporności.
Podsumowując - metody biotechniczne można stosować w najlepszym momencie sezonu, przed wychowem pszczoły zimowej. Zmieni to krajobraz genetyczny pszczół miodnych na trutowiskach.
Dodatkowo będzie miało też wiele innych konsekwencji, pozytywnych z punktu widzenia pszczelarzy.
Z innych wypowiedzi w trakcie wywiadu:
- najmniejsza ilość dręcza w rodzinach pszczelich przy tak zastosowanym zabiegu przypadnie na okresy niskiego pożytku i sierpniowych rabunków - co zmniejszy możliwości horyzontalnej transmisji pasożyta między rodzinami. Jeśli zmienimy proporcje rozprzestrzeniania z między-ulowego, na między rodzicem a potomkiem, stworzymy warrozie presję na mniejszą zjadliwość;
- ludzie dzielą się na innowatorów, wczesnych eksperymentatorów, wczesnych naśladowców - te trzy grupy to bodajże 20%. Zdaniem profesora obecnie zmianę podejścia do zwalczania warrozy podejmuje już ta trzecia grupa - czyli jesteśmy po pierwszych dwóch etapach.
Kiedy metody biotechniczne sprawdzą się u "wczesnych naśladowców", kiedy dostrzeże to ogół pszczelarzy, również oni pójdą w ślady pierwszych 20%.
I tego się trzymajmy.
Komentarze
Prześlij komentarz