Przy miodobraniu

Symboliczne miodobranie, z trzech rodzin, z czego każda miała do pobrania tylko z kilku ramek półnadstawki, żadna nie zapełniła całości dla pszczelarza chytrusa. Szykowała się szybka robota i powrót do grilla. Nie wiem nawet, czy dłużej od odsklepiania nie zajęłoby czyszczenie miodarki i sprzątanie. Ale tylko się szykowała. Otóż po wszystkim, zwracając pszczołom odwirowane ramki, zauważyłem normalnie po podeście idącą w pełni rozwiniętą pszczelą matkę. Idącą samotnie. Pomyślałem, że na jednej z półramek znalazła się przypadkiem, została strząśnięta na trawę przed ulami, a teraz znalazła drogę do domu. No to pozwoliłem jej wejść w wylotek. A tu strażniczki ją próbują żądlić! Wyciągnąłem jakoś formującą się kulkę dłutem i odjąłem pszczoły od tej matki. Nie miałem już pewności, czy jakiegoś żądła nie dostała, ale postanowiłem wpuścić ją do sąsiedniego ula. Bo akurat z grubsza wiem, jak wyglądają poszczególne matki w tych skrajnych ulach, i ta wydawała mi się podobna do wnuczki po "Kortówce" z ula sąsiedniego. Tylko tak nie za szybko włączyło mi się myślenie za pierwszym razem, kiedy ją zobaczyłem, to pomyślałem że wchodziła do siebie. Tymczasem w sąsiednim ulu jej wejście rozpętało pszczelą rebelię. Nie wiem, czy byliście kiedyś świadkami takiego wydarzenia, ale generalnie polega ono na tym, że część pszczół okłębia matkę, cały ul dostaje nerwowego rozbiegania i rozlatania, a gdzieniegdzie jedna pszczoła chce zabić drugą, swoją siostrę. Jeszcze raz wyciągnąłem tę matkę ze szponów niechybnej śmierci, zaliczając przy okazji żądło. Już nie była taka energiczna i powłóczyła przednią łapką, ale żyła. Wsadziłem ją tymczasowo do klateczki i wziąłem się za wyszukanie matek we wszystkich trzech ulach, w których robiłem miodobranie. Ul 1, do którego na początku próbowała wejść - matka jest. Ul 3, na skraju - matka jest. Ul 2, do którego próbowałem za drugim razem wstawić tę matkę - ewidentnie matki brak, a pszczoły w amoku. No to jeszcze raz spróbowałem poddać tę mateczkę na ramkę z czerwiem. Jeszcze żyła. Ale po początkowym miłym przywitaniu z robotnicami, w tym formowaniu ochrony wokół niej... wstawiłem tę ramkę do środka ula. Po paru minutach wyjąłem i - oczywiście, kulka pszczół między korpusami. To już trzeci raz, raczej dużych szans na przeżycie nie miała. Była chyba zeszłoroczna, albo to był jej trzeci rok... No i mamy połowę sierpnia, ratunkowa wygryzie się gdzieś na początku roku szkolnego, a po trutnie ruszy tydzień później. Ciekawe. Tak w ogóle, to musiał być jakiś pożytek, bo tak spokojnych pszczół przy sierpniowym miodobraniu jeszcze nie miałem.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Najciekawsze wnioski z wywiadu Bartka i Kuby z Ralphem Buchlerem

Jakie porażenie warrozą uważano za bezpieczne na początku lat 90-tych

Kolejny kamień milowy z książką - zaliczony !