Dziub dziub, stuk puk

4go stycznia, po dłuuugiej przerwie, na 9:00 stawiłem się do dziania kłód bartnych.
Forma niezbyt dopisywała, to był efekt pół godziny pracy.
Te kłody to element większej układanki... 

Ogólnie potem czułem się całkiem dobrze. Wyglądało na to, że wracam do sprawności po czymś, co łączyłem trochę z pocovidowym zespołem czynników, taką męczliwością... 
Ale niestety zdrowie niedługo potem się posypało i muszę dłużej pochylić się nad swym serduchem, formą, powrotem do normalności. 
Kłody jeszcze poczekają.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Najciekawsze wnioski z wywiadu Bartka i Kuby z Ralphem Buchlerem

Jakie porażenie warrozą uważano za bezpieczne na początku lat 90-tych

Kolejny kamień milowy z książką - zaliczony !