Przegląd prasy
"Pszczelarz Polski" nr 1/1992.
Ze zdziwieniem czytam, że już wtedy pojawiały się dość zaawansowane rozmowy i prace na temat utrzymywania pszczół tolerujących warrozę.
W Polsce, poza prof. J. Woyke, który zaczął dyskusję w roku 1988, bardzo często przewijał się prof. Jerzy Wilde.
Była mowa o populacjach, które przeżyły pierwsze uderzenie warrozy. Były ośrodki naukowe, np. Oberursel, które prowadziły prace i współpracowały.
Rozważano, co może zrobić indywidualny pszczelarz.
Na początku roku 1992!
Dopatrzyłem się w sumie tylko kilku różnic między dzisiejszym stanem wiedzy, a tym niegdysiejszym:
1. Nie było wiedzy o recappingu.
2. Duże nadzieje wiązano z okresem przebywania larwy/ poczwarki pod zasklepem.
3. Populacje pszczół, o których się wtedy mówiło, nie do końca pokrywały się z populacjami, o których mówi się teraz. W wielu miejscach, w których dzisiaj mamy już tolerancyjne pszczoły, warroza jeszcze wtedy nie dotarła (Hawaje, Skandynawia, Afryka, Ameryka Środkowa...). Ale za to wspomina się Urugwaj, o którym dzisiaj jest cicho. Być może wpadł pod parasol "populacji pszczół afrykanizowanych zamieszkujących Amerykę Pd".
4. Wreszcie warroza, do około roku 2000, zwana była Varroa jacobsoni. Istnieje taki gatunek odkryty na Jawie, ale nie jest on w większości miejsc pasożytem pszczoły miodnej. Ale do tego doszliśmy później.
Ciekawe, co wtedy nie pykło...
Komentarze
Prześlij komentarz